czwartek, 30 października 2014

Langkawi and Penang, 21-26.10.2014

Ponieważ w środę miałyśmy wolne - świętowano Hari Deepavali, hinduskie święto światła (świętuje się zwycięstwo światła nad mrokiem), wzięłyśmy sobie jeszcze dwa dni wolnego w czwartek i piątek i mogłyśmy zaplanować trochę dłuższy wyjazd (ja, Sannah i Natalie). Miałyśmy szczęście i za jedyne 9 euro za osobę udało nam się kupić bilety lotnicze na Langkawi, wyspę położoną na północy półwyspu Malajskiego, na zachodnim wybrzeżu tym razem. We wtorek po południu taksówka zawiozła nas na lotnisko gdzie o 19 miał odlecieć nasz samolot linii AirAsia.
Nasz samolot/Our airplane
Jednak jak to często jest z tanimi liniami lotniczymi nasz lot okazał się opóźniony o prawie godzinę, przy czym sam lot trwał tylko godzinę, więc więcej czasu spędziłyśmy czekając na lotnisku niż w samolocie. Po przylocie pojechałyśmy taksówką do hostelu, gdzie wcześniej zarezerwowałyśmy sobie pokój. Na miejscu okazało się, że w jednym materacu mieszkają tzw. pluskwy domowe. Są to bardzo nieprzyjemne pasożyty, których nie jest się tak łatwo pozbyć raz się przyczepią do żywiciela.
Pluskwa domowa w  materacu/Bed bug
Oczywiście nie zostałyśmy w tym hostelu, lecz poszłyśmy na dalsze poszukiwania. Nie było to zbyt trudne. Szybko znalazłyśmy inny bardzo tani pokój, bez pluskiew, ale jak się później okazało z karaluchami, no cóż przynajmniej karaluchy nie gryzą. Poszłyśmy jeszcze na krótki spacer i położyłyśmy się spać.
Hostel
Następny dzień spędziłyśmy wylegując się na plaży i przemierzając pobliski deptak pełen małych sklepików i restauracji. 
Plaża na Langkawi/Beach on Langkawi

Na drugi dzień pojechałyśmy do największego miasta na wyspie - Kuah. Ponieważ Langkawi jest strefą bezcłową, jest tu mnóstwo sklepów z tanim alkoholem, czekoladą czy innymi artykułami duty free. Paczka papierosów kosztuje tylko 5 RM, podczas gdy w KL już 10. Także różnice są całkiem spore. Ja kupiłam sobie trochę tanich materiałów, dwa metry batiku kosztowały tylko 12 RM. Kupiłam sobie jeszcze na pamiątkę ręcznie malowaną koszulkę - rękodzieło, które można dostać tylko na Langkawi. Była relatywnie tania gdyż kosztowała tylko 60 RM. Co do samego miasta, Kuah nie wyróżnia się niczym szczególnym oprócz portu, z którego odpływają promy do Tajlandii, Penang czy do innych miejscowości w Malezji. Obok portu znajduje się bardzo ładny park i cokół z orłem. Naprzeciw widać liczne małe wyspy, co sprawia, że widok na morze jest bardzo malowniczy. 

Kuah (ja, Sannah i Natalie)
W Kuah największą atrakcją był dla nas chyba nasz hostel, gdyż mieszkałyśmy w bardzo czystym pokoju z klimatyzacją i ciepłą wodą. I to za bardzo niską cenę!
Następnego dnia popłynęłyśmy promem na Penang, wyspę położoną bardziej na południe Malezji. Podróż promem trwała około czterech godzin i była bardzo przyjemna, gdyż mniej więcej połowę podróży mogłyśmy siedzieć na zewnątrz i podziwiać przepiękne widoki. 
Podczas przeprawy promem/During the ferry ride


Zaraz po przyjeździe do George Town (największego miasta na Penang) złapał nas deszcz, więc schroniłyśmy się w budynku sądu i czekałyśmy aż ulewa trochę osłabnie. Potem udałyśmy się na poszukiwanie hostelu i po znalezieniu pokoju w Love Lane Inn rozpoczęłyśmy szwendanie się po mieście. W dziewiętnastym wieku George Town zaliczał się razem z Singapurem i Melaką do najważniejszych portów w regionie. To tam rozpoczęła się kolonizacja Malezji przez Brytyjczyków. Z czasem Singapur się rozrósł a Penang stracił na znaczeniu, ale dzięki temu George Town to bardzo ciekawe miejsce. Nowoczesne budynki przeplatają się z ruinami kolonialnych willi, dużo ulic wygląda jakby nie zmieniło się na nich nic od kilkudziesięciu lat. Od kilku lat dodatkową atrakcją są świetne graffiti, które w większości zostały stworzone przez litewskiego artystę – Ernesta Zacharevica.



W sobotę dołączył do nas Thomas i razem z nim zwiedzaliśmy całe miasto. Na początek udaliśmy się do Penang Time Tunnel, gdzie przedstawiona była historia regionu. Potem udaliśmy się na poszukiwania graffiti. 



Było strasznie gorąco, więc po południu ucieliśmy sobie drzemkę, a wieczorem poszliśmy do największego food courtu w mieście (czyli miejsca z różnymi małymi budkami z jedzeniem i restauracjami), w którym serwowany było jedzenie z każdego regionu Azji (ja jadłam przepyszną indyjską potrawę z chlebkiem naan). 
In the food court
Potem udaliśmy się na promenadę, gdzie mogliśmy podziwiać panoramę Penang nocą. 


Następnego dnia wynajęliśmy za śmieszne pieniądze mały samochód (Proton Myvi, produkcja malezyjska) i udaliśmy się na wycieczkę dookoła wyspy. Podziwialiśmy plaże, ale też wzgórza i bujną roślinność. Na południu wyspy znajdowało się kilka miast, gdzie dominowały blokowiska i ciągi takich samych szeregówek. Wydawało się, że w dużej mierze są to budynki niezamieszkane.





 Po powrocie poszliśmy jeszcze do indyjskiej restauracji i udaliśmy się na prom do Butterworth, skąd odjeżdżał nasz autokar. Pod koniec przeprawy promem zaskoczyła nas ulewa, ale na szczęście udało nam się schronić przed deszczem. 



ENG >>>



Since we had a day off on Wednesday due to the holiday Hari Deepavali, the Hindu festival of light (it commemorates the victory of light over darkness), we took two Thursday and Friday off and planned a somewhat longer trip (me, Sannah and Natalie). We were lucky because for only 9 Euros per person, we were able to buy tickets to Langkawi Island in the northwest of the Malay peninsula. On Tuesday afternoon a taxi drove us to the airport where we were supposed to fly at 7 pm with  AirAsia. However, as is often the case with the cheap airlines, our flight turned out to be delayed by almost an hour, which is funny because the flight itself lasted only an hour, so we spent more time waiting at the airport than on the plane. Upon arrival we went by taxi to the hostel where we booked a room in advance. Unfortunately, it turned out that there were some bed bugs in one mattress, very unpleasant parasites which are not so easy to get rid of once they’ve found a host. Of course, we didn’t stay at this hostel, but went on to look for another. Fortunately, we found another very cheap room quickly, no bed bugs, although, as it later turned out, it did have some cockroaches. Well at least cockroaches do not bite! Once we got settled in, we went for a short walk and went to sleep.
We spent the next day lying on the beach and wandering the nearby promenade full of small shops and restaurants. On the second day, we went to the biggest city on the island, Kuah. Since Langkawi is a duty-free zone, there are plenty of shops with cheap alcohol, chocolate and other duty free items. A pack of cigarettes, for example, only costs you 5 RM, while in KL it’ll cost you 10, so the differences are quite large. I took advantage of that and bought myself some cheap fabrics, including two meters of batik which cost only 12 RM. I also bought a hand-painted T-shirt a handicraft that you can only get in Langkawi. It was relatively cheap, costing only 60 RM. As for the town, Kuah has nothing special to offer except the harbor from which ferries leave for Thailand, Penang or other places in Malaysia. Next to the harbor is a very nice park and a statue of an eagle. From the shore, you can see numerous small islands, making the view very picturesque. Actually, the main attraction for us in Kuah was probably our hostel, because we lived in a very clean room with air conditioning and hot water. And for a very low price!

The next day we went by ferry to Penang Island, situated more in the south of Malaysia. The ferry ride lasted about four hours and was very pleasant because for about half of the trip, we could sit outside and enjoy the beautiful views. Shortly after arriving in George Town (Penang's largest city), we got caught in the rain, so we hid in a courthouse and waited until it let up. When it did, we searched for a hostel, and after finding a room in the Love Lane Inn, we began wandering around the city. In the nineteenth century, George Town, together with Singapore and Malacca, ranked among the most important ports in the region. This is where the British colonization of Malaysia began. With time, Singapore has grown and Penang lost its importance, but thanks to George Town, it remains a very interesting place. Modern buildings are interspersed with the ruins of a colonial villa, a lot of the streets look like they have not changed one bit for decades. An additional attraction for several years has been the great graffiti, most of which were created by Lithuanian artist - Ernest Zacharevic.
On Saturday, Thomas joined us and we went sightseeing together. We started at Penang Time Tunnel, a small museum recounting the region’s history. Then we looked for more graffiti. It was terribly hot that day, so in the afternoon we took a nap, and in the evening we went to the largest food court in the city, where food from every region of Asia was served (I ate a delicious Indian dish with naan bread). Then we went to the esplanade, where we could admire the panoramic view of Penang at night. The next day we rented a small car very cheaply (a Proton Myvi, Malaysian production) and went on a trip around the island, during which we admired the beaches, hills and luscious vegetation. In the south of the island, there were several cities where apartment blocks and similar lookings condos. It seemed that, largely, they were uninhabited buildings. After returning we went to an Indian restaurant and then got on the ferry to Butterworth, where our bus would take us back to Kuala Lumpur. As it happens, at the end of the ferry ride we were surprised by heavy rain, but somehow managed to find some shelter.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz